sobota, 26 maja 2018

Na szlaku macierzyństwa

Moją ulubioną metaforą macierzyństwa, czy też rodzicielstwa w ogóle, jest chodzenie po górach. Towarzyszenie małemu człowiekowi w rozwoju to dla mnie wędrówka górska bez możliwości wjazdu na szczyt kolejką. Dziś Dzień Matki. Zapraszam więc na wyprawę!
1.    Przed wyprawą: zbadaj teren, czyli zasięgnij informacji z pewnych źródeł. Pamiętaj przy tym, że próżno szukać szczegółowej mapy. Nikt bowiem jeszcze nigdy wcześniej nie spotkał Twojego osobistego dziecka! W funkcji kompasu przyda Ci się najbardziej Twoje serce. Świetnym przewodnikiem będzie intuicja, która choć dość nieśmiała, to jednak posiada miliardy lat doświadczenia w temacie.
2.    (Nie)zbędne gadżety: naprawdę nie musisz mieć tego wszystkiego! Nie ma cudownego gadżetu na kolki, magicznej różdżki na ząbkowanie czy misia gwarantującego nieprzerwany sen. Z gadżetów może Ci się przydać podręczny nos klauna na wypadek ekstremalnej sytuacji , w której tylko śmiech może Cię uratować.
3.    Plecak: weź sobie sporo bluzek na zmianę, batony pełne miłości i litr wewnętrznego spokoju. Szczególnie przydatny będzie wysoce specjalistyczny detektor szczęścia. Musisz bowiem wiedzieć, że na szlaku czeka Cię masę uniesień, wzruszeń i radości, które bardzo łatwo jest przeoczyć.
4.    Towarzystwo: otaczaj się ludźmi zmierzającymi w tę samą stronę. I nie chodzi tylko o to, że nie tracę czasu na ludzi którzy uważają na przykład , że dziecku to trzeba czasami po prostu porządnie przyłożyć. Nie, to jest tak oczywiste, jak to, ze wyprawy w góry nie planuję z kanapowcami zalegającymi przed telewizorem. Chodzi tu raczej o kierunek drogi, czyli wartości wyznaczane w rodzicielstwie. Uwielbiam towarzystwo ludzi, którzy stawiają na budowanie bliskich i autentycznych relacji z dziećmi. I chociaż podejmujemy różne decyzje, co do chrztu czy szczepień, to czuję, że zmierzamy w tę samą stronę. W takim towarzystwie maszeruje się raźniej.
5.    Odpoczynek: nie możesz iść pod górę 365 dni w roku, 24 godziny na dobę. To byłoby po prostu głupie. Oczywiście zmęczenie, chwile słabości, a także pot, smród i łzy, są integralną częścią każdej górskiej wyprawy. Grunt to złapać oddech, gdy stromizny maleją. Regenerować się naprawdę, a nie na niby w stylu „mam czas dla siebie, więc umyję okna”. Czemu to takie ważne? Bo musisz mieć zasoby. Bo na szlaku macierzyństwa są chwile pięknych widoków i chwile ostrego zasuwania pod górę aż pot zalewa oczy. Oddychaj na płaskim. Nie trać z oczu celu kiedy jest ekstremalnie pod górę.

Nader wszystko ciesz się Drogą. Nie zaciskaj zębów „byle do celu”. Wyostrz zmysły i włącz detektor szczęścia.

Nie przegap po drodze tej malutkiej zaczerwienionej poziomki. Nie zapomnij rozejrzeć się wokół. Chłoń górskie powietrze pełne radosnego i beztroskiego chichotu. Dostrzegaj mijane po drodze, bezcenne i piękne widoki. Rób przerwy, żeby poleżeć z dziećmi, poprzytulać się i zjeść tę przepastną kanapkę bliskości. Weź łyk miłości i ruszaj dalej. Celem jest Droga.

Idziesz tą Drogą tylko jeden raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz