- Żyroskop - małżonek zwięźle, acz treściwie, kwituje mój zachwyt
nad wirującą bransoletką, którą Ania wytargała właśnie ze szkatułki wraz z
plątaniną, zbieranych przeze mnie przez pół życia, wisiorków, korali i innych
ozdób szyjnych. Kiedy mąż, ku radości Ani, zakręca klasycznym bączkiem, jako
dobrym przykładem żyroskopu, ja wciąż wprawiam w ruch bransoletkę, do tej pory
służącą tylko, jako przedmiot zdobiący okolice nadgarstka.
O tym jak Ania odkrywa mi świat było już TUTAJ. Dziś duszno, burzowo, mózg mi się gotuje, a że od porodu konsystencją przypomina budyń, to zaczyna już przywierać na dnie…
Dlatego nie będzie nic więcej.
Zakręcam bransoletką. Muszę się spieszyć zanim Ania przerwie medytacyjną
obserwację, radosnym „pac!”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz