niedziela, 26 lipca 2015

Domowy derwisz



- Żyroskop - małżonek zwięźle, acz treściwie, kwituje mój zachwyt nad wirującą bransoletką, którą Ania wytargała właśnie ze szkatułki wraz z plątaniną, zbieranych przeze mnie przez pół życia, wisiorków, korali i innych ozdób szyjnych. Kiedy mąż, ku radości Ani, zakręca klasycznym bączkiem, jako dobrym przykładem żyroskopu, ja wciąż wprawiam w ruch bransoletkę, do tej pory służącą tylko, jako przedmiot zdobiący okolice nadgarstka.


O tym jak Ania odkrywa mi świat było już TUTAJ. Dziś duszno, burzowo, mózg mi się gotuje, a że od porodu konsystencją przypomina budyń, to zaczyna już przywierać na dnie…
Dlatego nie będzie nic więcej. Zakręcam bransoletką. Muszę się spieszyć zanim Ania przerwie medytacyjną obserwację, radosnym „pac!”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz