piątek, 27 listopada 2015

Oto Miś



Gdzie on się uchował?! Ze zdziwieniem pyta mnie koleżanka na widok żółtego pluszaka ze zdjęcia obok. Jestem równie zaskoczona, ale bynajmniej nie obecnością miśka, a zdziwieniem malującym się na twarzy koleżanki. Wszak jestem chyba wzorcowym przedstawicielem beznadziejnie sentymentalnych typów, wywodzącym się w dodatku z domu, w którym wszystko się zbierało, przechowywało, podawało dalej. Skoro, więc moja córka chodzi w sweterku, który ja nosiłam będąc w jej wieku, a na jej półce z książkami stoją i te, z mojego dzieciństwa, tym bardziej przechowywanie najważniejszego misia wydaje się rzeczą, co najmniej naturalną.


Miś, o wdzięcznym imieniu Żółtek, został przywieziony w czasach „pustych półek” aż z NRD. Przechowywany był w worku, czasowo gdzieś w piwnicy, Przekładany z miejsca na miejsce, upychany tu i tam, przetrwał falę przeprowadzek oraz tzw. „wielkich porządków”, podczas których pod nóż szły stare bilety z festiwali filmowych, a nawet żenujące zapiski z okresu szkoły podstawowej.
„Proszę Państwa, oto miś!” Chciałoby się rzec słowami Brzechwy i głosem Piotra Frączewskiego.
Daleko mu wprawdzie do „oldschoolowych” pluszaków, stylizowanych na stare misie, koniecznie w „starych” wełnianych sweterkach. Ten oto miś jest stary naprawdę! Wata mu się pozbijała w środku, nos lekko przekrzywił, a futerko już tylko kolorem przypomina mięciutką kaczuszkę.
To miś, który nie mówi, gdy nacisnąć mu brzuszek, ale opowiada historię o tym, że mama była kiedyś dzieckiem…
Proszę Państwa, oto miś, którego nie można kupić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz