Wrzesień zachwyca ciepłym
słonkiem, więc jeździmy na wycieczki. Ja zabieram Pawełka i Anię w podróż
samochodem, a moja córka, jak tylko ruszymy, zabiera mnie w fascynującą podróż
w głąb jej umysłu. Jeszcze nie tak dawno, to ja zabawiałam ją rozmowami podczas
jazdy, a teraz mam tę niezwykłą okazję by posłuchać, co też ma mi do
powiedzenia moja dwulatka. Kiedy tylko Ania otwiera usta, przede mną otwierają
się drzwi do niezwykłego świata dziecięcej wyobraźni. Czasem tylko słucham,
innym razem prowadzimy ożywiony dialog, ale za każdym razem jest to wspaniała
okazja by poznać jej wewnętrzny świat i to, jak ten świat wokół postrzega ona
sama.
Od początku swej przygody z ojczystym
językiem Ania eksperymentuje, z lubością tworząc zdrobnienia, zgrubienia, a
czasem i kłopotliwe przekształcenia językowe, jak na przykład kaczka dziwaczka,
która najpierw wyewoluowała w kaczkę „dziwę”, żeby zaraz potem stać się kaczką
„dziwką” (!). Ania uprawia też radosne słowotwórstwo, szczególnie w sytuacjach
zetknięcia się z nowymi zjawiskami i przedmiotami, które trzeba przecież
nazwać. Kiedy więc po raz pierwszy odkrywa plastelinę, a ja jej opowiadam, że
to plastelina właśnie i, że możemy z niej coś ULEPIĆ, Ania chwilę potem
objaśnia babci, iż to jest taka „LEPKA” do lepienia!
Zabawy słowem są naprawdę
zabawne, choć ja jeszcze bardziej uwielbiam różnorakie opowieści Ani, jak na
przykład ta, o żółtej koszulce dziadka, którą to koszulkę dziadek włożył do
kosza z praniem, żeby mu nie uciekła przez okno. Bo jakby uciekła to by jej nie
było i by ją tam kawka zjadła! Dziadek to z resztą ulubiony bohater opowieści
Ani, choć niekoniecznie byłby zadowolony słysząc na przykład, jak jego wnuczka
tłumaczy mamusi, jak doszło do spalenia żarówki na naszym piętrze. Otóż według
Ani, żarówkę ową popsuł dziadek, a żeby było ciekawiej zrobił to za pomocą odkurzacza
(!). Na moje dociekania jak też według niej żarówka zostanie naprawiona, Ania z
pełnym przekonaniem stwierdza, że naprawi ją dziadek za pomocą młotka!.
Rozwój zdolności komunikacyjnych
Ani, to dla nas jedna wielka przygoda. To ten cudowny czas, gdy dla dziecka
absolutnie wszystko jest możliwe. To czas swobodnych myśli i wyobraźni
nieskrępowanej ciasnymi schematami myślenia. Dla nas jest to czas nieustającego
zdziwienia, zaskoczenia, rozbawienia a czasem i wzruszenia. Ja najbardziej
cenię rozmowy w ubikacji, kiedy Ania odbywa swoje posiedzenie w wiadomym celu,
a ja (jeśli tylko Pawełek akurat śpi) z ciekawością nadstawiam uszy bo właśnie tutaj,
w klozetowych okolicznościach, padają słowa niezwykłej wagi:
Ania: Tatuś kupi mleczko…
Ja: Masz ochotę na mleko?
Ania: Tatuś kupi mleczko i wleje
sobie do cycusiów…
Ja nic nie mówię, ale nadstawiam
teraz trzecie ucho, to, które mieści się w samym sercu…
Ania: Mamusia wleje troszkę
mleczka do tatusia cycusiów…
W tym momencie robi mi się gorąco,
bo moja córka mówi mi właśnie coś niezwykle ważnego…
Ja: Chciałabyś, żeby tatuś karmił
czasem Pawełka?
Ania: Taaaak…
Ja: A co robiłaby wtedy mamusia?
Ania: Bawiła się z Anią
Ja tylko jeszcze podsumowuje
jednym zdaniem, co usłyszałam i czuję, że właśnie wydarzyło się coś pięknego.
Umiejętność mówienia otworzyła mi świat nie tylko do umysłu Ani, ale przede
wszystkim do tego, co leży gdzieś głęboko w sercu.
Pawełek ma zaledwie dwa miesiące,
ale kiedy słyszę wypowiadane z wielkim trudem „gyy”, przechodzi mnie lekki
dreszczyk na myśl o tym, co kiedyś i od niego usłyszę…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz