wtorek, 15 listopada 2016

Znoszony temat

O noszeniu dziecka konkretnie i rzeczowo napisali już dawno na moim ulubionym blogu (link), ale jak zobaczyłam, że temat znów pojawia się w prasie, zaczęłam sobie zadawać ulubione pytanie naszej Ani: „dlaczego?”.


Cóż to za dziwne czasy, że trzeba tłumaczyć, a wręcz naukowo udowadniać to, co leży w naturze od zawsze. Czemuż to jesteśmy takim przedziwnym gatunkiem, który w odróżnieniu od pozostałych zamiast wypełniać plan dawno napisany przez Matkę Naturę, wymyślamy dziwactwa, jakoby noszenie naszych młodych było czymś nie na miejscu, nagannym czy wręcz szkodzącym potomstwu naszemu. Skąd ten pomysł u licha, że ssak, którego matka pokarmu zdobywać nie musi, powinna go gdzieś zostawiać, separować i „porzucać”, skoro po to właśnie, mleko ma „pod ręką”, żeby mogła młode mieć przy sobie! Mało tego, malutki nasz ssak sprytnie ma chwyt taki mocny, żeby się karmicielki swojej uczepić , choć może ewolucja z niezwykła wizją przyszłości, przygotowała już to szczenię ludzkie do pewnego trzymania żelowego gryzaka...
Ania trylion razy dziennie pyta nas „dlaczego?” i „po co?” dzięki czemu zastanawiam się nad tym, dlaczego mamy włosy, po co są ptaki na świecie, z czego jest zrobiony pieprz/ szampon do włosów i wszystko inne, co nas otacza. Odpowiadam codziennie na pytania typu „po co jest prąd” i „dlaczego liście spadają z drzew”. A teraz ja się pytam! Dlaczego do diaska, mamy opór przed zaspokajaniem podstawowych potrzeb naszych młodych, skoro jest to naszym głównym zadaniem w procesie przedłużania gatunku. Dlaczego bez mrugnięcia okiem zaspokajamy potrzebę głodu, a nad równorzędną potrzebą dotyku i bliskości, tyle się zastanawiamy dyskutujemy? Dlaczego odcinamy się od prawdy o naszym gatunku, choć o naturze wiernych psiaków, uroczych kociaków i inteligentnych szczurków, chętnie i z wielką otwartością przyjmujemy wszystko? Po co nam naukowe dowody i wypowiedzi ekspertów skoro genialna bestia Natura wpisała już wszystko w nasz instynktowny program działania? Nie pytam Ciebie matko / babko i sąsiadko, która głęboko wierzysz w katastrofalne skutki noszenia małego ssaka - noszeniaka, który w ten oto tragiczny sposób ma zostać pozbawiony szans na samodzielność (nawet mi się nie chce w tej chwili pisać o braku logiki w takowym myśleniu). Pytam Ciebie, matko czująca potrzebę tulenia i noszenia. Matko, która zaciskasz zęby pozwalając troszkę dłużej pokwilić niemowlęciu. Pytam Ciebie matko, która tłumaczysz się wielokrotnie z noszenia, które tak usilnie i niestrudzenie podpowiada Ci instynkt macierzyński. Pytam Ciebie, bo jak byliśmy na wsi, to ta kotka karmiąca młode w oborze i ta mućka liżąca świeżo narodzonego byczka nie potrafiły mi nic odpowiedzieć. A może zwyczajnie kompletnie nie rozumiały pytania?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz