sobota, 12 marca 2016

Jaba

- A jak Ania skończy rok, to musicie już, koniecznie, zacząć naukę mówienia!
Takie pouczenie otrzymałam ponad pół roku temu od pięcioletniego kuzyna Ani i przyznam, że się lekko spięłam, bo roczek Ani już bardzo grubo za nami, a ja nie posiadam żadnego podręcznika nauki mówienia!
Tymczasem, ni z tego, ni z owego w moje codzienne „babskie pogaduchy” z 19 miesięczną panną, co i rusz wkradają się kolejne słowa. I o tyle o ile „mama, tata, baba” nie robią już na mnie wrażenia, to wyskakujące niczym królik z kapelusza kolejne słowa, zaskakują mnie i szaleńczo cieszą w ostatnich dniach!  Mamy więc już słowo IŚĆ pozostające w tej niezmiennej formie niezależnie od kontekstu i okoliczności, stosowane nader często ze względu na „wędrowne” usposobienie Ani (zazwyczaj w połączeniu z trzymanym w ręku wiaderkiem, tudzież ciągniętym w stronę drzwi zimowym kombinezonem). Zanim jednak mała wędrowniczka zakomunikowała, że chce gdzieś IŚĆ z ogromnym zapałem mówiła o swych słodkich czterech literach. Do tej pory słowo PUPA jest jednym z ulubionych, zwykle występujących w połączeniu z nazwą pieluszek (uwaga kryptoreklama!) DADA. 
Jak już założymy DADĘ na PUPĘ, możemy IŚĆ do żaby, czyli na plac zabaw, na którym wielkie zielone stworzenie pełni funkcję kosza na śmieci. Nie wiem czy to wynik zdawania przeze mnie egzaminu z języka francuskiego w 6 miesiącu ciąży, ale Ania zdecydowanie nazywa żabę po francusku, stosując jednak polską wymowę, co w efekcie daje nam, wymawiane po wielokroć słowo JABA.
Na talerzu od dawana, a w słowniku Ani od dziś jest też słowo DYNIA, a uwielbiany przez nią w okresie niemówienia i niechodzenia, dający światło obiekt, teraz jest też ochoczo przez Anię nazywany LAMPA.
Niemal każdy dzień przynosi nowe słowo. Nadstawiam uszu, słucham, ale też zdumiewam się jakże to „mówienie” niepostrzeżenie wkrada się w nasze życie!
I choć przyznam, że czasami znużonym z lekka głosem oraz z trudem powstrzymywanym zniecierpliwieniem opowiadam tę samą historię o silniku po raz sześćdziesiąty ósmy tego dnia, to zawsze raduje mnie wspólne z Anią mówienie rymowanek takich jak ta z piaskownicy:
Ania: baba, baba (w oryginale: babko, babko)
Ja: udaj się, bo jak nie to…
Ania: am, am (w oryginale: to cię zjem)
Razem opowiadamy też bajki, w których Ania ma swoje stałe kwestie, tak jak np. bardzo przekonujące w jej wydaniu KUD-KU-DAK w ramach „kokoszki smakoszki” Jana Brzechwy, czy też JAŚ oraz BABA JAGA sumiennie recytowane przez Anię podczas lektury „Jasia i Małgosi” (na razie w wersji skróconej).

P.S. "Jaby" ze zdjęcia mówić nie potrafią, ale mają piłki, a piłki są, zdaniem Ani absolutnie fantastyczne, więc mimo swego sędziwego wieku, szanowne gumowe żaby są zdecydowanie "na topie".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz