czwartek, 22 czerwca 2017

Lato czeka

Dziś kalendarzowy pierwszy dzień lata, ale jeszcze zanim się zaczęło, internety i gazety pełne były rankingów, poleceń i całkowicie „musisz zobaczyć / odwiedzić / zaliczyć” ze swymi dziećmi, wszak dzisiaj odmawiać dziecku niczego nie wypada, zwłaszcza tych wszystkich atrakcji przez wielkie „A”, których to „za naszych czasów” nie było, a jak były gdzieś w wielkim świecie, to i tak pozostawały w sferze marzeń. Żeśmy jednak uwierzyli Majce Jeżowskiej i teraz, jako już rodzice, a nie dzieci, marzenia ochoczo spełniamy, odhaczając kolejno na liście wszystkie „must-see” światowego dziedzictwa rozrywki dla najmłodszych...
Ja i nasze dzieci wciąż się jednak na te listy atrakcji nie załapujemy, boś my zajęci, jak co lato, sprawami bardziej przyziemnymi, z przewagą ziemi za paznokciem.
Ponieważ pary stópek mamy dwie, o odmiennym z racji stażu istnienia, obszarze zainteresowań, pozwólcie się zainspirować naszym rankingiem atrakcji na lato 2017:
Pawełek (11 miesięcy) szczególnie poleca:

  1. Ptaki (nie, nie, nie będzie tu adresu wypasionej hodowli ptactwa rodzimego i egzotycznego z pokazem lotów, karmienia i żonglowania ziarnem na żywo). Po prostu, jak się jest na tym świecie niecały rok, to wróbel, sroka czy inny gołąb w parku (ba, nawet pod blokiem) to jest naprawdę coś czadowego! Więc robimy tak, idziemy, nie spieszymy się, zatrzymujemy wózek, patrzymy, mówimy nazwę skrzydlatego przyjaciela, (co bardziej skomplikowane okazy mogą ewentualnie pozostać „ptaszkiem”), a jak nas szlag już trafia przy tysięcznym razie, to tylko zatrzymujemy się i pozwalamy popatrzeć (udając, że nie słyszymy charakterystycznego stękania i wyraźnej presji wzrokowej małoletniego).
  2. Skarby ziemi, czyli wszystko, co można znaleźć w gruncie nieobetonowanym. Uwaga! Ta atrakcja wymaga tolerancji, a najlepiej rezygnacji z myślenia o bakteriach, zarazkach i wszelakim, morderczym złu, które kryje się w ziemi (przydomowa piaskownica ze sterylnym piaskiem wymienianym codziennie nie spełnia wymogów tej atrakcji i absolutnie dewastuje wszelką radość w tym temacie).
  3. Wszystko wkoło. No dobra, trzeba to jakoś wyjaśnić, bo Pawełek jeszcze nie potrafi mówić. Rodzicu, przypomnij sobie ten moment, kiedy żeś widział jakieś cudo świata, przyrodnicze, architektoniczne, czy inne. Wiesz, takie coś, że dech zapiera, że oczy przecierasz z niedowierzania. Chcesz wiedzieć, co to, jak to powstało i chcesz cieszyć swe oczy bez końca, najlepiej dzieląc swój zachwyt z kimś bliskim. No właśnie, tak to jest jak przeżywasz lato po raz pierwszy w życiu. Wszystko wokół może być fenomenem istnienia. Absolutnym hitem dnia i przeżyciem życia. Wszystko. To źdźbło trawy i ten liść na drzewie. Śmieszna, szybka mrówka i pierwszy kontakt ze zwykłym piachem też. Nudy powiadasz? Że foty na Instagrama z tego nie będzie? Tak myślisz, boś dorosły i znudziłeś się światem.
Ania tego lata skończy 3 lata i z winy swych wyrodnych rodziców, nie spełnia swych dziecięcych marzeń, a mam podejrzenie, że nawet biedaczysko nie wie, że mogą jej się marzyć te wszystkie atrakcje dla dzieci, które wypełniają małe serca niewyobrażalnymi wrażeniami za równie niewyobrażalne pieniądze.
Tymczasem więc, Ania na lato 2017 poleca:
  1. Wodę. Do picia oczywiście też, ale przede wszystkim jednak, zdecydowanie do niczym nie skrępowanego, radosnego chlapania się (ten punkt można spokojnie realizować i z tym młodszym potomstwem). Może być basen, bo ten jest oczywiście wielkim wydarzeniem, ale z luźnej obserwacji poziomu frajdy i radości pragnę zauważyć, że nie mniejszym wcale wydarzeniem jest wejście do plastikowego wiadra tudzież miski pełnej wody. Ważne by dupsko zamoczyć, wodę rozchlapać i żeby nikt nie przeszkadzał, nie marudził, że zimno, że mokro wszędzie, że po co. W tym obszarze mamy jeszcze atrakcje dodatkowe, czyli podlewanie roślinności wszelakiej, wrzucanie patyków i kamyków, robienie błotka, zupki, czy innej maseczki. Dobra będzie zwykła rzeka, beczka z deszczówką czy wąż ogrodowy. Bosko też zmoczyć się w deszczu podczas letniej burzy i pochodzić na boso po kałuży.
  2. Wspinaczkę. Na drzewo, na płot i na kamień. Zabójcami całej frajdy są nadmierne lęki i dozory dyktowane całą serią wyobrażeń, czarnowidztwa tudzież wspomnień, które lepiej pozostawić w swoim plecaku i zwyczajnie asekurować te, pozbawione tegoż bagażu, odważne stópki, które właśnie zdobywają punkty sprawności, mocy i wiary w swoje możliwości. Ważniejsze, żeby usłyszeć „dasz radę” na zwykłym drzewie, niż „uważaj!” w wypasionym parku linowym.
  3. ZOO. Nasza Ania (to chyba skandal!?) nie była jeszcze w zoo, bo jeszcze nie znudziła ją chmara wróbli przy naszym bloku. Nie była w zoo, bo jeszcze wciąż ekscytuje ją dokarmianie kur i krów w gospodarstwie wiejskim. Nie była w zoo, bo jeszcze zachwyca się tym, co, wokół, co blisko. My przy okazji uzupełniamy wiedzę ornitologiczną i pochylamy się nad dżdżownicą w świeżo wykopanym dole. Nudy powiadasz? Ileż zwierząt można spotkać w samym parku? No cóż, kiedy Ania nadstawia uszu mówiąc „mamo, ptasie radio, słyszysz?”, Myślę sobie, że może nie trzeba tak wiele?
Lista byłaby długa, bo stópki małe, więc małe rzeczy je cieszą, a takich w świecie nie brakuje. Ale ty lepiej stój i patrz. Stópki Cię poprowadzą w sam środek największych atrakcji świata. Nie spiesz się tylko, nie każ być widzem w kinie, a pozwól przeżywać, doświadczać. Po swojemu, po dziecięcemu, bez wielkich fajerwerków, migotania, zawrotnej prędkości i oszałamiających świateł. Odkrywaj, przeżywaj... Lato stoi przed Wami otworem!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz